Moja siostra zażyczyła sobie pierścionek ściegiem peyote i w ten sposób odkryłam jaki potencjał drzemie w tej pozornie małej formie.
Pierwszy pierścionek wybrała sobie z sercem, kolory też sama dobierała. Samo robienie nie zajmuje dużo czasu - większość pracy poświęciłam na wybieranie prostych koralików. Nie wiem czy treasure zazwyczaj są takie krzywe czy po prostu mi się takie trafiły.
Trafianie co chwila na jakiegoś krzywulca tak mnie sfrustrowało, że aż wymyśliłam pijacką zabawę dla twórców biżuterii (nie testowałam). W dwóch wersjach: dla tych co się nie chcą upić - bierzemy opakowanie treasure, wyciągamy jeden koralik, jeżeli jest prosty to pijemy, dla tych co chcą się upić - robimy tak samo tylko pijemy kiedy wyciągniemy krzywy. Tym sobie zajmowałam czas wyszukując prostych koralików do tego pierścionka:
Z następnym poszło łatwiej - koraliki były o niebo równiejsze. Sistra często rysuje takie buźki kota, więc przeniosłam jedną na pierścionek (oczywiście nieco ją modyfikując, żeby można ją było przedstawić w takiej formie)
Az do tej pory podchodziłam do pierścionków ściegiem peyote trochę lekceważąco, a jak się okazuje można z nich zrobić małe dzieła. Mam już projekty następnych, ale będę je robiła za jakiś czas na określoną okazję, więc pojawią się później.
Rysowanie wzorów pierścionków jest świetną zabawą. Nie wszystko da się na nich przedstawić, więc czasami trzeba trochę pogłówkować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz